Zaledwie 24 godziny po dramatycznych wydarzeniach przy 345 Park Avenue w sercu Manhattanu, Nowy Jork wciąż próbuje zrozumieć skalę tragedii, jaka dotknęła jedno z najbogatszych i najbardziej prestiżowych miejsc w mieście – a może i na świecie. W poniedziałkowy wieczór, 27-letni mężczyzna z Las Vegas, otworzył ogień w 44-piętrowym biurowcu, zabijając cztery osoby i raniąc jedną.
Radio RAMPA udało się z kamerą na Manhattan we wtorek – 24 h po tej tragedii – aby pokazać Wam co obecnie dzieje się przy budynku. Rozmawialiśmy z osobami, które przybyły na miejsce tragedii, wśród nich świadkowie wydarzeń!
Ofiary i przebieg zdarzeń
Wśród ofiar znalazł się nowojorski policjant, strażnik budynku, pracownik firmy Rudin oraz wysoko postawiona dyrektorka z Blackstone. Ranna osoba, pozostająca w stanie krytycznym, jest związana zawodowo z ligą NFL, której siedziba mieści się właśnie w atakowanym budynku.
Według władz, napastnik zaparkował czarne BMW tuż przed budynkiem, po czym z bronią w ręku wszedł do środka. Śledztwo wykazało, że najprawdopodobniej pomylił piętra – jego celem nie była firma Rudin mieszcząca się na 33. piętrze, gdzie zakończył swoje krwawe działanie, po czym postrzelił siebie.
Potencjalne motywy
Burmistrz Eric Adams poinformował, że napastnik posiadał przy sobie trzystronicową notatkę, w której powoływał się na uraz mózgu mogący wynikać z uprawiania sportów kontaktowych, jak NFL. Choć mężczyzna nigdy nie grał zawodowo, jego obsesja na punkcie tego typu urazów mogła stanowić motyw ataku na budynek, gdzie mieści się siedziba NFL. W przeszłości był pracownikiem ochrony jednego z hoteli w Las Vegas i posiadał legalne pozwolenie na broń. Władze potwierdzają także, że miał on historię problemów psychicznych.
Reakcja miasta i świadków
Dzień po tragedii ulica przed budynkiem była zablokowana, a przed wejściem pojawiły się kwiaty. Mieszkańcy i przechodnie zatrzymywali się, by oddać hołd ofiarom. Pracownicy firm mieszczących się w wieżowcu 345 Park Avenue pracowali zdalnie, jednak w okolicznych biurach życie toczyło się dalej – tak, jakby Manhattan próbował mimo wszystko zachować rytm codzienności.
Świadkowie opowiadali o chaosie i przerażeniu – wielu z nich nie rozumiało, co się dzieje, widząc policję z bronią i wyciągniętą amunicją. „To była totalna panika. Policjanci uciekali z samochodów i biegli do środka z bronią. Wtedy wiedzieliśmy, że to coś poważnego” – wspomina jedna z przechodzących kobiet w rozmowie z Radio RAMPA.
Inni relacjonowali dramatyczne sceny ewakuacji pracowników – w tym studentów i praktykantów – którzy opuszczali budynek w łzach. Pojawiły się również głosy frustracji i lęku. „To jest totalna strata życia. Jak mamy czuć się bezpieczni w swoim kraju, skoro każdy może nosić broń?” – mówiła jedna z kobiet, wskazując na problem swobodnego dostępu do broni w USA.
Dalsze kroki
NYPD wysłało śledczych do Las Vegas w celu pogłębienia dochodzenia i ustalenia pełnego tła zdarzenia. Tymczasem Nowy Jork przygotowuje się do upamiętnienia ofiar – we wtorkowy wieczór zaplanowano spotkanie w Bryant Park.
Choć Manhattan nigdy się nie zatrzymuje, ta tragedia pozostanie głęboko zapisana w pamięci miasta jako przypomnienie, jak kruche może być bezpieczeństwo – nawet w samym centrum globalnej metropolii.