Rosja wydala trzech dyplomatów z krajów Unii Europejskiej – chodzi o pracowników służb dyplomatycznych Polski, Niemiec i Szwecji. Odpowiednie noty zostały przekazane przedstawicielom ambasad tych trzech państw. Decyzja rosyjskiego MSZ ma związek z obecnością tych dyplomatów w miejscach, w których odbywały się protesty w obronie Aleksieja Nawalnego – podały źródła unijne. W Moskwie przebywał wówczas szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.
Sprawę uczestnictwa zachodnich dyplomatów w protestach oraz ich obecność na sali sądowej w trakcie rozpraw Aleksieja Nawalnego, rosyjskie MSZ nazwało ingerowaniem w wewnętrzne sprawy Rosji. Rzecznik szefa unijnej dyplomacji poinformował, że Josep Borrell potępił wyrzucenie z Rosji trójki europejskich dyplomatów. W krótkim komentarzu rzecznik napisał, że szef unijnej dyplomacji dowiedział się o wyrzuceniu dyplomatów podczas spotkania z ministrem spraw zagranicznych Rosji, że potępił wyrzucenie dyplomatów i odrzucił oskarżenia dotyczące ich udziału w manifestacjach. Josep Borrell powiedział, że Rosja powinna przemyśleć tę decyzję. Nie doszło jednak do spotkania Josepa Borrella z Aleksiejem Nawalnym. Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Krzysztof Szczerski powiedział w Programie I Polskiego Radia, że jeśli szefowi unijnej dyplomacji Josepowi Borrellowi nie uda się uwolnić osób represjonowanych przez władze rosyjskie, to jego wizyta będzie błędem.
Tymczasem, Polskie MSZ wezwało na rozmowę ambasadora Rosji w Warszawie. Ministerstwo spraw zagranicznych przekazało, że rosyjski dyplomata usłyszał żądanie cofnięcia decyzji o wydaleniu polskiej dyplomatki z Sankt Petersburga.
Rosyjscy obrońcy praw człowieka alarmują, że w tym kraju trwa fala represji niespotykana od rozpadu związku radzieckiego. Rosyjska opozycja apeluje do Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych o zaostrzenie sankcji wobec władz Rosji.
(IAR)
Monika Adamski
