Archipelag Japonia – cz. 3 – Pierwszy szok po wylądowaniu

Reklama - Advertisement
 “Archipelag Japonia” – w każdą sobotę, na antenie Radio RAMPA 620 AM po godz. 5 p.m., a także na www.RadioRAMPA.com. Personalna historia Teresy Myśliwiec, reporterki Radio RAMPA, która dzieli się swoimi obserwacjami z dwu-tygodniowej podróży po Japonii. 
 
Podróż do Japonii zajęła nam 14 godzin, a różnica czasowa pomiędzy Nowym Jorkiem i  Tokio też wynosi 14 godzin, tak więc wychodząc z domu w piątek wieczorem, wylądowaliśmy w Tokio w niedzielę wczesnym rankiem – zniknęła nam w samolocie cała sobota.
 
Pierwsze zderzenie z Japończykami i Japonią było dla mnie dość oszałamiające. Trudno mi było zrozumieć ich angielski na lotnisku, to kwestia ich wymowy i akcentu, a jeszcze trudniej mi było przyjąć podczas kontroli paszportowej przy robieniu zdjęcia, że mam się nie uśmiechać. Ale to jeszcze nic. Schody pojawiły się, gdy żadna z naszych kart płatniczych nie była akceptowalna w ichniejszym bankomacie, nie mogliśmy zrozumieć ich znaczków na tablicach informacyjnych i miałam wrażenie, że moja logika zawodzi na każdym kroku. Miałam nieodparte wrażenie, że tu działa, jakaś odmienna logika, której ja nie pojmuję.
 
O Japonii mówi się, że to kraj kontrastów. Wydaje nam się, że Japonia jest niezwykle rozwinięta technologicznie i tak jest, ale np. w metrze można kupić bilet tylko za gotówkę, gdyż automat do zakupu biletów nie ma czytnika kart. Oczywiście są inne rozwiązania, jak chociażby pobranie aplikacji na telefon i płacenie telefonem, ale to wymaga już pewnego rozpoznania terenu. W pierwszym momencie, gdy wychodzi się z samolotu z kartami płatniczymi w portfelu, bez japońskich jenów to można się poczuć nie tylko zagubionym, ale i w pewnym sensie bezradnym, chcąc się przedostać do hotelu, nie mając gotówki i nie wiedząc dlaczego bankomaty nie współpracują.
 
W Tokio znaleźliśmy też katolicki kościół. Bardzo mnie zdziwiło, że w ławkach obok książek z czytaniami i pieśniami można znaleźć kask na głowę, w razie trzęsienia ziemi – to mi uświadomiło na jakim niebezpiecznym terenie przebywamy, i że Japonia to wyspa na oceanie.
 
Pierwszy wieżowiec z punktem obserwacyjnym na który wyjechaliśmy to był Tokio Metropolitan Government Building, obok którego mieszkaliśmy. Na 45. piętro można wyjechać bezpłatnie i podziwiać panoramę miasta. Przy dobrej widoczności można zobaczyć górę Fudżi. Na środku punktu obserwacyjnego stoi fortepian i w ustalonych godzinach można na nim grać. My pierwszy raz trafiliśmy na górę w niedziele i akurat ktoś bardzo pięknie grał na fortepianie, więc trochę poczułam się, jak na koncercie chopinowskim.
 
W Tokio wynajęliśmy apartament przez Airbnb, choć słowo apartament bardzo nie pasuje do tego co zastaliśmy i to pokazało nam, jak minimalistycznie żyją mieszkańcy Tokio. Bardzo wąskie ulice, właściwie można je nazwać uliczkami dojazdowymi do ich domów, parkowanie na wejściu do domu, brak ogródków przed domami, samochody w wersji mini.
 
Można to zrozumieć, gdy sobie uświadomimy, ze Tokio, którego powierzchnia wynosi zaledwie 2,2 tys. km2, to największa metropolia na świecie, w której mieszka 13 milionów ludzi, a cała aglomeracja tokijska to około 38 mln ludzi. Tak jest, tu musi być ciasno i minimalistycznie.
 
Posłuchaj wcześniejszego odcinka:
 
 
Teresa Myśliwiec

Teresa Myśliwiec

Reporter/Redaktor radiowy. Ekonomistka z wieloletnim doświadczeniem w sektorze bankowym na różnych stanowiskach, w tym zarządczych. Doktor nauk społecznych z zakresu psychologii i wykładowca akademicki. Ponadto dyplomowany coach i doradca zawodowy.
Advertisement

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here