10 miesięcy po narodzinach mojej córeczki, gotowa jestem, psychicznie i fizycznie, aby wziąć się za siebie. Pozostało mi 20 funtów szczęścia i uwierzcie mi, dla osoby, która nigdy w życiu nie miała nadwagi, jest to uciążliwe. Karmiłam piersią, pracuję, jestem generalnie zajęta – zawsze coś. Jednak od tygodnia nie ma wymówek, rozpoczęłam treningi z Martą Jakubaszek, która jest personalnym trenerem. Spotkałam Martę z trzy lata temu, podczas jednego ze spotkań dla kobiet biznesu. Wtedy nie potrzebowałam trenera 😀
Marta trenuje od kiedy skończyła 14 lat. To widać na pierwszy rzut oka – jej ciało to mięśnie, niesamowicie silne mięśnie. Wiem to szczególnie teraz, kiedy pierwsze treningi za nami. Kiedy widzę jak Marta trenuje, wydaje mi się, że wszystkie ćwiczenia są łatwe. A później, próbuje je ja i wiem jak jest 😀 Zobaczcie nasz pierwszy trening:
Drugi punkt, to odpowiedzialność. Przed Martą, przed sobą, no i jakby nie było, jak już mówię o tym publicznie, to przed Wami. Zdecydowałam się na to, bo wiem, że jest więcej kobiet – świeżo upieczonych mam, które są aktywne zawodowo i chcą wrócić do aktywności fizycznej. Jesteście ze mną, to dajcie znać! Da się to zrobić, wierzę w to! Jutro, żeby nie było ściemy, opublikuję ile ważę i mierzę, no i będą zdjęcia “przed.” Już się nie mogę doczekać tych “po.”
Ale uwaga, oto pięć rzeczy, których nie wiedziałam, zanim zaczęłam ćwiczyć, a które już wiem. Niech przyświecają mi/nam, nad dalszymi treningami. Powiem tylko, że z Martą trenuję dwa razy w tygodniu po godzinie, a w pozostałe dni mam robić cardio (bieganie, pływanie, rower, etc.).
- Oddech – nie umiem oddychać, to jest oficjalne. W ogóle! To znaczy, oddycham zwykle na odwrót, z czym szczególnie spotykam się przy wykonywaniu ćwiczeń. Podczas biegania jest już trochę lepiej, praktyka czyni mistrza. Oddech jest bardzo ważny, pomaga na bardziej wydojną i skuteczną pracę. Myślę, że o oddychaniu zrobię całkiem osobny post.
- Prędkość – szybciej, nie znaczy lepiej. Nie mylić z flegmatycznością. Chodzi tutaj o wykonywanie ćwiczeń. W każdym ruchu ważna jest precyzja, a tylko dobrze – w tym nawet powoli – wykonane ćwiczenie, przynosi efekty. Jeżeli ćwiczenia wykonujemy pochopnie, nie tylko jest to bez sensu, ale może spowodować kontuzję.
- Głodówka nie jest dobra – pierwsza rzecz jaka nam przychodzi do głowy kiedy chcemy stracić wagę, to dieta. Zwykle myślimy, że należy przestać jeść. Nic bardziej mylnego! Jeść trzeba i to sporo. Trzeba tylko jeść dobrze – przede wszystkim warzywa, białko no i woda. To takie trzy filary, ale i o tym będzie osobny post. Marta spodobała mi się, bo na pierwszym spotkaniu powiedziała – nie możesz obsesyjnie liczyć kalorii. Oczywiście, zwracać uwagę trzeba na to co się je, ale jeżeli skupisz się tylko na kaloriach to Twój mózg będzie tak jakby zbyt zestresowany kaloriami, zamiast Twoim celem – chcesz się lekko czuć i dobrze wyglądać!
- Nie oszukuj się – nie bądź zdziwiona, jeżeli po pierwszym treningu, Twoi znajomi czy rodzina, nie będą zachwalać Twojej nowej sylwetki – jej jeszcze nie ma 😀 Ja już po dwóch treningach, zaczęłam szukać mięśni! Bycie realistą pomaga i sprawia, że Twoja determinacja nie minie po tygodniu. Nie możesz chcieć zrzucić 10 funtów w tydzień! Nie możesz codziennie stawać na wadze. Pomyśl to co myślę ja – czas i tak mija – ten tydzień minie mi tak samo szybko, jak inne. Poświęcisz 30 minut dziennie dla siebie, w po dwóch tygodniach, zobaczysz efekty, bo nie ma innego wyjścia!
- Planuj mądrze dla siebie – Tak – potrzebujesz aby przypilnować Ci dzieciątko. Tak – Twoje obowiązki zawodowe muszą być wykonane. ZNAJDŹ czas, zaplanuj swoją porę – z Martą ćwiczę dwa razy w tygodniu – spotykamy się różnie, bo grafik mój jest nieregularny. Ustalony jednak moment jest wpisany w kalendarz i wszyscy wiedzą, że wtedy jestem niedostępna. Tak samo z cardio – moim cardio jest bieganie – można biegać wszędzie, nie potrzeba żadnego sprzętu i już 20 minut dziennie robi różnicę. Bieganie nie wymaga też żadnych pieniędzy. Dlaczego nie chodzę na siłownię? Bo dojazd na nią zajmuje mi 15-30 minut, a w dwie strony to już 30-60 minut extra, biorąc pod uwagę super scenariusz, że znajdujesz parking. Dla mnie to za dużo czasu na codzienną rutynę. Dlatego biegam po osiedlu. Moją porą jest zwykle 11 p.m. – wtedy wszystkie moje inne obowiązki są spełnione i mam swój czas. Ponadto, jestem bardziej “nocnym markiem” i zawsze wieczorem mam przypływ energii, a to pomaga. Mój mąż zawsze zostaje z Małą – musisz mieć spokojną głowę i wtedy do dzieła. Bieganie wieczorami jest dobre również dlatego, że nie ma ruchu na normalnie zatłoczonych nowojorskich ulicach. Czujesz się swobodnie!
Zaglądnijcie jutro, podam swoje ciało w liczbach!!! A Marta, dość porządnie mnie wyliczyła i wymierzyła. Zaglądajcie na jej FanPage: https://www.facebook.com/martapersonaltrainerny i zostawcie LIKE